piątek, 24 lutego 2012

Takie tam

 Jak zawsze w trakcie przypływu obowiązków, marnuję czas na facebook'u, kwejku i innych takich. Aktualnie wszystko co było do przejrzenia zostało już odhaczone, postanowiłam więc, zanim zacznę ponownie zgłębiać fascynujące tajniki "Diagnozy psychologicznej" zajrzeć tutaj na chwilę.
 Naszła mnie refleksja dotycząca robienia zakupów - wszelkiego rodzaju, od spożywczych, przez kosmetyczne, do tych "cięższej wagi" (tzn. wiążących się z wydaniem dużej sumy pieniędzy)... Nie wiem czy dla was robienie zakupów również jest tak problematyczne... Zaczynając od tych najprostszych - spożywczych, robię je zawsze na dwa sposoby (oba bardzo zgubne w skutkach). Pierwszy to gdy jestem głodna i uaktywnia mi się myślenie: "AAAAA! Kupmy wszystko! Kabanosy, nutella! OGÓRKI KWASZONE! Zjem to wszystko na 100%! Biorę!". Oczywiście efekt jest taki, że najadam się jakąś jedną rzeczą, a reszta zazwyczaj marnuje się w lodówce... Często zdarza mi się też robić zakupy, gdy jestem najedzona/zmęczona, wtedy towarzyszą mi zupełnie inne myśli typu: "W sumie te parówki w lodówce to wszystko czego potrzebuję... Jeszcze ta kolejka do kas, pchają się wszyscy jak na wyprzedaży... Parówki wystarczą, idę stąd...", po czym wracam do domu, wspomniane parówki okazuję się być już przeterminowane, a ja chcąc nie chcąc idę po zakupy do najbliższego sklepu, z kosmicznymi cenami (albo do Mc'Donalda ;)) i jem byle co....
 Odnosząc się do zakupów kosmetycznych, odzieżowych sprawa jest nieco prostsza, chociaż też denerwująca - gdy jestem akurat w jakiejś galerii handlowej z małą ilością gotówki na wydatki, podoba mi się WSZYSTKO! Jest tyyyleee genialnych rzeczy, które pasowałby mi idealnie. Jak już kasa jest to raptem okazuje się, że rzeczy ciekawych do kupienia za wiele nie ma...
 No i wreszcie "artyleria cięższa", jak można się domyśleć takie wydatki są dużo bardziej przemyślane i zazwyczaj zwieńczone sukcesem, ale... wszelkie paragony, które pozwoliłyby na ewentualną reklamację itp mi się gdzieś ulatniają, akurat wtedy kiedy, okazują się potrzebne, a gdy wszystko działa jak trzeba grzeją grzecznie miejsce w szufladzie. Ahh... IRONIA DNIA CODZIENNEGO!
 Wy też macie podobne problemy? Czy tylko ja jestem jakaś dziwna? Piszcie i lajkujcie funpage! Ja lecę na szybkie przegląd lodówki i wracam do nauki.
Karolina

P.S. Jeśli komuś zechce się to przeczytaj w dzisiejszej "obrazkowej" erze będę dumna i wdzięczna! ;)


 Pozdrowienia sprzed ekranu komputera! ;)

3 komentarze:

  1. Na szczęście zakupów "jedzeniowych" nie robię, ale kiedy je robiłam to była masakra :-) A z pozostałymi tak samo, jak jest kasa to "eee nie ma nic ciekawego", jak nie ma to nagle "wow, chcę wszystko!" :-) Także nie tylko Ty tak masz :-) Tak już chyba my kobiety jesteśmy "zrobione" :-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. coś w tym jest :) ja ostatnio jeszcze podczas zakupów spożywczych musze wspomagać sie wcześniej sporządzona lista, inaczej kupuje zupełnie niepotrzebne rzeczy, a zapominam o tym po co faktycznie przyszłam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe :) Ja zazwyczaj też robię listę ale zapominam jej zabrać z domu :)

      Usuń

Dziękuję za komentarz! // Thank you for your comment!